Uzależnienie od pornografii — kompulsje seksualne a ich optyka w kulturze

uzależnienie od porno

Problematyka kompulsywnej seksualności, nazywanej potocznie uzależnieniem od seksu, sięga korzeniami starożytności i dotyczy przede wszystkim mężczyzn (na dziesięciu mężczyzn borykających się z tym problemem przypada jedna kobieta). Już Platon, przemawiając w imieniu starożytnych mężczyzn, wspominał, że „bogowie obdarzyli nas członkiem tyrańskim, który gwałtownością swego apetytu chce wszystko poddać swej woli”. 

Warto tutaj zauważyć, że to właśnie idealizm Platona znacząco przyczynił się do myślenia o tym, że istotę ludzką można podzielić na duszę i ciało, ze szczególnym naciskiem na to, że pochodząca z idealnego świata idei dusza jest znacznie bardziej wartościowa od ułomnego, śmiertelnego ciała. Ten sposób myślenia, jeszcze obecny w katolicyzmie, jest niejako fundamentem myślenia o kompulsjach seksualnych (potocznie, niepoprawnie nazywanych uzależnieniem od seksu/pornografii). Jak wykazuje dr Nicole Prause, dysonans pomiędzy przekonaniami dotyczącymi zachowań seksualnych („to coś złego, coś, co należy przezwyciężyć”) a owymi zachowaniami często właśnie leży u podłoża kompulsji seksualnych — „to, czemu się opierasz, siły nabiera”! 

„Uzależnienie od pornografii” jako synonim „grzechu”

Ciekawe jest, że grzech główny dotyczący sfery seksualnej, w języku polskim jest określany mianem „nieczystości” (podczas gdy po angielsku zwie się „lust”, czyli po prostu „pożądanie”). Dominująca przez wiele wieków myśl katolicka sprowadziła naturalne odruchy ciała do poziomu brudu, a nawet agresji przeciwko samemu sobie (określanie masturbacji mianem „samogwałtu”). Jedynie w przypadku „uświęcenia” tego brudnego aktu (poprzez małżeństwo) jest on dopuszczalny według doktryny, która dominowała w Europie przez prawie dwa tysiące lat. Jak ma się jednak ten wątek do kompulsji seksualnych?

Określenie „uzależnienie od pornografii” nie jest uważane za prawidłową jednostkę medyczną. Co więcej, badania dowiodły, że mianem uzależnionych określają się głównie osoby religijne, albo takie, które odebrały religijne wychowanie. Często ich zachowania seksualne pod względem częstotliwości nie odbiegają od średniej statystycznej, podczas gdy wstyd związany z nimi prowadzi do kłamstw, problemów w relacjach i innych aspektach ich życia. I chociaż kompulsje seksualne są faktycznym problemem dotykającym wielu mężczyzn, możemy się zastanawiać, czy „uzależnienie od pornografii” nie stało się nowym synonimem grzechu — określenia służącego stygmatyzacji naturalnych, ludzkich odruchów. Jednak nie dziwne, że przy takim zapleczu kulturowym, wciąż przenikającym nawet pozornie świeckie ruchy (takie jak NoFap), wielu osobom trudno zaakceptować swoją seksualność.

Między tabu a żartem — stereotyp Casanovy

Z jednej strony mamy do czynienia ze stygmatyzacją seksualności, z drugiej z niezbyt poważnym podejściem wobec osób faktycznie borykających się z kompulsjami. Obecny w pop-kulturze krzywdzący stereotyp „seksoholika” wygląda zwykle następująco – jest to przebojowy Casanova, szczycący się swoimi kolejnymi podbojami. Często jest to bogaty i czarujący mężczyzna, który przedstawiany jest jako ten, który nie boi się sięgać po to, czego pragnie, choćby było to zakazane. Taki romantyczny obraz kompulsji powoduje, że problem jest zwykle zbywany porozumiewawczymi uśmieszkami, a niektórzy nawet mówią otwarcie, że gdyby mieli wybrać jakiś nałóg, to byłby to seks. 

Tymczasem rzeczywistość ma się do tego obrazu filmowego… tak jak zazwyczaj rzeczywistość ma się do filmów. Doświadczenie z pracy z osobami uzależnionymi buduje zupełnie inny obraz – często jest to nieśmiały, inteligentny facet, który lepiej niż z realnymi kobietami, czuje się w świecie swoich fantazji. Pornografia, która jest zawsze w zasięgu ręki, dostarcza nieograniczonego zróżnicowania bodźców i przede wszystkim może wydawać się emocjonalnie bezpieczniejsza niż bliskie kontakty z prawdziwą osobą. Nie ma ryzyka wynikającego z kontaktu z drugim człowiekiem, chociażby ryzyka porzucenia czy bycia ocenionym. Jest za to czysta przyjemność.

Te dwa obrazy poniekąd łączą w sobie grana przez Josepha Gordona-Levitta tytułowa postać w filmie „Don Jon” i postać Brandona z filmu „Wstyd”. Obydwoje to konwencjonalnie atrakcyjni mężczyźni mieszkający w luksusowych apartamentach, zdolni do poderwania każdej wypatrzonej kobiety, jednak mający problemy z emocjonalną bliskością — dopóki nie następuje „przełom” (pod wpływem „sięgnięcia dna”, czy też „wybawiającej” kobiety). Nawet więc w dość zniuansowanej twórczości nadal dominują opisane powyżej stereotypy — a przede wszystkim bije po oczach filmowa nagła zmiana, która w rzeczywistości jest przecież zwykle raczej wynikiem długotrwałego procesu terapeutycznego.

Masowa konsumpcja pornografii – „uzależnienie” jako norma?

To, że „wszyscy mężczyźni oglądają porno” nie jest wyolbrzymieniem — nauka zna przypadki badaczy, którzy nie byli w stanie znaleźć grupy kontrolnej mężczyzn, którzy nigdy nie oglądali pornografii. Pornografia jest dostępna dla każdego, za darmo, a w dobie smartfonów nie ma żadnych ograniczeń w korzystaniu z niej. Same te fakty w dużej mierze tłumaczą to, dlaczego pornografia stała się tak powszechna, ale należy również wziąć pod uwagę przeseksualizowaną naturę kultury zachodniej. Mamy do czynienia ze swoistego rodzaju sprzężeniem zwrotnym. Nasycona seksem kultura i powszechność pornografii wymaga, aby ta dążyła w kierunku ekstremalności, aby być dla widza wystarczająco stymulującym produktem. Tym samym zachowania wzorowane na pornografii coraz bardziej przenikają do codzienności, szczególnie przy braku edukacji seksualnej, czy też przy “edukacji” opierającej się na oglądaniu pornografii. Przykładem może być badanie pokazujące, że 58% amerykańskich studentek doświadczyło duszenia w czasie seksu — w dużej mierze w celu zaspokojenia swojego partnera

O tym, jak powszechna stała się świadomość „uciekania” młodych ludzi w pornografię, mogą świadczyć takie memy, jak postać „coomera” czy „goonera”: „zdegenerowanych” mężczyzn, którym zależy tylko na ciągłej masturbacji i oglądaniu pornografii. To, w jakim stopniu takie memy są elementem konserwatywnej propagandy na temat „zdegenerowanej kultury zachodu”, jest tematem na artykuł innego typu.
Czy możemy więc mówić o „uzależnieniu” od pornografii jako normie kulturowej? Byłby to zbyt daleko idący wniosek. Wraz z coraz większą świadomością na temat seksualności i zwiększonym dostępem do pornografii, ścierającymi się z wiekami przekonań inspirowanych myślą katolicką, obserwujemy swego rodzaju okres eksperymentalny, w ramach którego trudno przewidzieć, jak powszechność pornografii wpłynie ostatecznie na ludzką seksualność. Nie jest łatwym wyzwaniem zachowanie trzeźwości oglądu w rzeczywistości miotanej skrajnie sprzecznymi komunikatami na temat kompulsywnych zachowań seksualnych. Dlatego też warto zawsze zapoznawać się ze zdaniem specjalistów, ale również poświęcić czas na — oddzielony, o ile to możliwe, od wpływów kulturowych — namysł nad tym, co dla nas samych jest w seksualności wartościowe i ekscytujące.

Create a website or blog at WordPress.com

%d