Historie o byciu sobą. Coming out z perspektywy osób LGBT+

coming out lgbt

Miesiąc Dumy Osób LGBTQ obchodzimy w czerwcu, ale z osobami queerowymi temat nieheteronormatywnej seksualności pozostaje przez cały rok i całe życie. Niestety, wiele osób nadal ukrywa przed światem swoją orientację lub tożsamość z powodu (całkiem uzasadnionego w naszym kraju) lęku przed prześladowaniami, przemocą i nienawiścią. Jednak jak wspominaliśmy już w naszym przewodniku coming out, „ujawnienie” się zazwyczaj pozytywnie wpływa na stan psychiczny. 

Dlatego nasz zespół, wierząc, że to osoby queerowe są w tym temacie największymi ekspertami, zapytał osoby LGBT+ o ich doświadczenie coming outu. Może ich głos zainspiruje innych, nadal „siedzących w szafie”.

Czym jest coming out?

Chociaż definicja tego, czym jest „coming out” może wydawać się oczywista (jest to sytuacja, w której osoba queerowa ujawnia społecznie swoją tożsamość), to dla naszych rozmówców samo to sformułowanie nie było kwestią jednoznaczną. 

Anika, będąca osobą homoseksualną, mówi: 

Nie lubię pojęcia „coming out”. Wywołuje ono we mnie lekką frustrację. To nazywanie czegoś, co powinno być przyjmowane z takimi samymi emocjami jak informacja, że nie lubię zupy pomidorowej. Osoby heteronormatywne i cispłciowe nie myślą o tym, że za każdym razem jak mówią „mój chłopak/moja dziewczyna”, za każdym razem, gdy wychodząc z domu, zakładają obrączkę, lub wstawiają na social media zdjęcia ze ślubu czy wakacji z partnerem/ką, lub wspominają w ulotkach wyborczych, ze „maja żonę i dwójkę dzieci” dokonują coming outu, ogłaszają światu swoją orientację seksualną. Od nas wymaga się odgrywania scenek rodem z filmów dla młodzieży, gdzie uroczyście „przyznajemy się” (jakby do popełnionej winy), że kochamy osobę tej samej płci, lub że jesteśmy innej płci niż mamy w papierach. Jak już będziemy mieli prawdziwą równość i akceptację, to pojęcie coming outu będzie trąciło myszką. Nie bez przyczyny mówi się o „wychodzeniu”, robimy to bowiem codziennie, tak jak wychodzimy z domu. Coming outy dzieją się codziennie.

W odpowiedzi na pytanie, jak wyglądał jej coming out, stwierdza:

Zazwyczaj po prostu przyprowadzam dziewczynę do domu, albo mówię, że „z moją dziewczyną byłyśmy na wycieczce”, albo po prostu jestem i zachowuję się najnormalniej w świecie tak jak każda inna para w przestrzeni publicznej. Ktoś to zauważa i mówimy o coming oucie. Tymczasem ja nie chcę tego nazywać jakoś specjalnie, jakbym robiła coś niezwykłego. Po prostu jestem i nie siedzę w szafie. W tym rozumieniu wychodzimy z szafy codziennie i przed każdą nowo poznaną osobą. 

Podobne podejście ma Masha, osoba biseksualna, która uważa, że każdy z nas znajduje się w spektrum biseksualizmu, a problemem jest narzucony społecznie nienaturalny wstyd: 

Uważam, że każda osoba od urodzenia jest biseksualna. Presja otoczenia narzuca niepotrzebny, obciążający psychikę i seksualność wstyd. Wstyd jest obcym tworem. Powinniśmy się go wyzbyć dla własnego komfortu psychicznego. 

Jeśli chodzi o odbieranie mojej orientacji przez otoczenie, nieszczególnie się tym przejmuję. 

W ramach ciekawostki możemy tutaj dodać, że podobne przekonania dotyczące ludzkiej natury żywił ojciec psychoanalizy, Zygmunt Freud. Współczesna nauka nie potwierdza jednoznacznie takich stwierdzeń, chociaż coraz większy nacisk jest kładziony na znacznie bardziej płynną naturę seksualności, niż zakładają binarne podziały. 

Ewa przyznaje, że postanowiła ujawnić swoją orientacją tylko tym, którym ufa:

Część coming outów wyszła naturalnie. Szczególnie przed znajomymi i osobami w moim wieku. Gorzej było z najbliższymi. Moja babcia i mój tata nie wiedzą oficjalnie do dziś. Powiedziałam o sobie tylko mamie i bratu, bo im najbardziej ufam. Decyzja była umotywowana tym, że od jakiegoś czasu żyłam w związku i czułam, że wiążę z nim przyszłość.

Jednak sam coming out, chociaż stresujący, przebiegł w akceptującej atmosferze: 

Podczas coming outu przed mamą oraz bratem towarzyszył mi lekki stres i niepewność, jak zareagują. Mama jednak powiedziała, że się domyślała. Tak samo brat. Z rówieśnikami czy osobami, z którymi mam codzienny kontakt, wychodziło i wychodzi to nadal naturalnie. Bez większych emocji. Traktuje swoją orientację jako część siebie.

Niestety, wiele osób queerowych odczuwa lub odczuwało lęk na myśl o ujawnieniu swojej orientacji. Będący gejem Maciej tak opisuje okres odkrywania swojej orientacji: 

To było podczas moich pierwszych studiów w Świętokrzyskiem, miałem wtedy około 22-23 lata. Nie chciałem wtedy nikomu o tym mówić. Bałem się reakcji i odrzucenia ze strony ludzi. Zwłaszcza gdy wcześniej wypowiadali się nieprzyjemnie o gejach na przerwach między zajęciami. Sam nie byłem pewny, co ze mną będzie, zwłaszcza że do tego czasu nie czułem pociągu do żadnej płci.

Proces odkrywania siebie

Wypowiedź Maćka pokazuje nam, że nie ma jednoznacznej „mapy” dotyczącej tego, kiedy osoby queerowe odkrywają swoją seksualność. Wiele faz tej drogi doświadczył również Miles, niebinarny trans chłopak:

Co do seksualności, to zawsze wiedziałem, że jestem queer i myślałem, że to norma interesować się osobami niezależnie od ich płci – dopiero świat mi uświadomił, że większość widzi to nieco inaczej. Co do tożsamości, to w końcu pozwoliłem sobie na eksplorowanie jej w wieku 24 lat, po latach czucia się w roli kobiecej jak w stroju klauna i forsowaniu się w tę rolę na przemian ze staniem w kontrze do niej z androgyniczną czy wręcz masc [męską] prezentacją, zależnie od danego okresu w życiu. Wtedy określiłem się queerpłciowym (genderqueer), moja płeć była dla mnie wtedy queerowa, a jej odczuwanie i prezentacja była gdzieś między neutralnym środkiem a bardziej fem [kobiecym] końcem spektrum. Poczułem ulgę, jakby jakaś niepewność, która zawsze we mnie była, została rozwiana. Nie outowałem się jednak nikomu poza znajomymi czy osobami, które o to spytały. 

W pewnym momencie jednak znalazłem się bardzo pośrodku spektrum płci, po angielsku używałem zaimków they/them, a po polsku mówiłem bezosobowo np. „coś zostało przeze mnie zrobione”. To był krótki okres, który poprzedził ostatnią już realizację – tego, że jestem transpłciowy i wtedy już wszystkie kawałki trafiły na swoje miejsce ostatecznie. To była najwięsza euforia co do płci w moim życiu. Jestem niebinarnym trans chłopakiem (non-binary transmasc) i nigdy więcej nie chcę być nikim innym.

U niektórych proces odkrywania swojej seksualności może wydarzyć się nawet w ostatnich dekadach życia, podczas gdy inne, jak na przykład Masha, z wiedzą na własny temat dorastają:

Od zawsze uważałam się za osobę biseksualną. Zawsze podobali mi się i mężczyźni, i kobiety. Mój suwak bardziej wychylony jest w stronę mężczyzn, nie uważam się też za kogoś wynaturzonego. 

O tym, że pociąg do osób tej samej płci zaczął się pojawiać u niej w okresie dojrzewania, opowiada Ewa:

Myślę, że były to lata szkolne. Coś w okolicach gimnazjum. Klasycznie zaczęły mi się podobać starsze koleżanki ze szkoły oraz niektóre nauczycielki. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi. Towarzyszył mi lekki stres i poczucie odmienności, bo nigdy nie słyszałam, żeby istniały pary jednopłciowe.

Podobnie doświadczała swojej tożsamości Anika:

Kiedy sobie uświadomiłam swoją orientację? Wydaje mi się, że jest to poczucie, z którym się dorastało. Około gimnazjum dowiedziałam się, że istnieją etykietki, wówczas bez dłuższego namysłu wybrałam sobie jedną z tych etykiet. Nie pamiętam, co wtedy czułam, ale teraz za każdym razem, jak przypominam sobie, kim jestem, czuję coś, co czasem nazywane jest „queer joy” (specyficzna queerowa radość). Jestem wdzięczna, że jestem lesbijką i mogę żyć w takim świecie, który mnie za to nie karze. Uważam, że bycie lesbijką jest najlepsze na świecie, w każdym kolejnym wcieleniu chcę być lesbijką :)))

Pomiędzy wsparciem i odrzuceniem – reakcje otoczenia

Zarówno osoby od zawsze otwarcie mówiące o swojej nieheteronormatywnej seksualności, jak i te, dla których coming out jest dużym wydarzeniem, spotykają się z różnymi reakcjami. Nawet jeszcze przed coming outem osoby LGBT doświadczają krzywdzących ocen i reakcji, często powstrzymujących przed mówieniem wprost o swojej orientacji. Z drugiej strony często to właśnie oceniające otoczenie, zmuszające do heteronormatywnej egzystencji, staje się „kroplą goryczy” przelewającą czarę frustracji i popychającą do coming outu.

Maciej wspomina:

Miałem dosyć tego uczucia zakłamania, bycia oetykietowanym jako „normalny” czyli heteroseksualny (heteronormatywność). Również miałem dość, że kobiety niekiedy były nachalne wobec mnie, też faceci byli nie w porządku. Często pojawiały się grubiańskie żarty („znajdź sobie laskę do ruchania, to ten wiek!”), dziwne aluzje („zrobisz to, chyba nie jesteś ciotą?”) czy krzywdzące tezy były rzucane w moją stronę, abym wpasował się w świat jako „mężczyzna hetero”. Oczywiście po drugiej stronie były „pedały, ciapy” i tym podobne epitety.

Zdecydowałem się, że powiem na początku kilku osobom spoza rodziny. Potem w sieci znajomym, a następnie mamie. Czułem się zakłopotany, nieśmiały, niepewny, ale jednocześnie chciałem się o tym wygadać. Chciałem być też w porządku wobec siebie. Chciałem tolerancji i akceptacji przez ludzi, bo odkryłem siebie na nowo.

Anika zauważa, że niekiedy lęk przed oceną przysparza więcej cierpienia, niż faktyczne reakcje otoczenia:

Czasem tylko wydaje się nam, że ktoś będzie nas źle oceniał, że rodzice się od nas odwrócą, że ktoś nas wyśmieje. Rodzice, choć nie zawsze od razu są zadowoleni, to w większości przypadków z czasem akceptują, w końcu jesteśmy ich dziećmi. Obcych osób to zazwyczaj nie obchodzi, a przyjaciół można tak sprawdzić. Naprawdę lepiej mieć mało relacji albo wcale, ale szczere. Czasem ta homofobia jest tak naprawdę w nas, a nie w innych.

Dodaje jednak:

Wiem, że mówię z pozycji osoby, która żyje w dość liberalnym otoczeniu, w dużym mieście, jest dorosła, jej byt od nikogo nie zależy, nie została jakoś szczególnie odrzucona przez rodzinę, ma przyjaciół, jest aktywistką LGBTQ+, więc wiele osób poznaje mnie już w określonym kontekście i nie muszę robić coming outów.

Częściowy coming out przed rodziną wywołał u Ewy ambiwalentne uczucia: 

Poczułam lekki luz, że nie muszę ukrywać czegoś przed mamą, bratem czy siostrą. Tak samo było ze znajomymi. Jednak dalej czuję się jak kłamca lub nie wiem, jak to nazwać, kiedy spotykam się z babcią czy z tatą. Usłyszałam od mamy takie słowa, że babci w sumie lepiej nie mówić, bo dostanie zawału, a ojciec i tak nie zrozumie.

Z kolei Milesa zaskoczyły pozytywne reakcje, chociaż nie wszystkie były jednoznaczne: 

Chciałem żyć w pełni w zgodzie z sobą i ze swoją prawdą. Najbliższym znajomym i na uczelni wyoutowałem się od razu, gdy miałem pewność, że jestem niebinarnym trans chłopakiem – częściowo na komunikatorach, częściowo na żywo (okres lockdownu). Czułem się trochę zestresowany możliwą reakcją, ale nie sądziłem, że będzie zła. 

Poza jedną osobą ze studiów wszyscy zareagowali bardzo pozytywnie, z szacunkiem i wsparciem. Najbliższej rodzinie wyoutowałem się rok później, zbierając wszystkich przy stole i po prostu to mówiąc. Bardzo się bałem, szczególnie reakcji taty, ale pozytywnie się nią zaskoczyłem. Gorzej zareagowała matka, która do tej pory potrafi mnie misgenderować i do niedawna miała mnie zapisanego w komórce pod deadnamem (póki nie zwróciłem jej uwagi, a minęły 3 lata od coming-outu). 

W podobnym czasie wyoutowałem się oficjalnie postem na Facebooku, gdzie opisałem swoje imiona, zaimki i to, kim jestem wraz ze zdjęciem małego autoportretu, na którym mówię „what??? you’re none of binary?! that’s so cool…” haha [„co??? nie jesteś żadną z binarności?! to bardzo cool…”]. Wszyscy zareagowali bardzo pozytywnie (chociaż też będąc szczerym, na przestrzeni lat postowałem różne treści okołoqueerowe i usunąłem ze znajomych osoby, które źle na nie reagowały). Wszystkim coming outom towarzyszył mniejszy lub większy stres (zależnie od kontekstu relacji), ale wszystkie zakończyły się ulgą, radością i uczuciem wsparcia i zrozumienia.

Masha świetnie opisuje spektrum reakcji, z którymi mierzą się osoby queerowe po coming oucie: 

Jak powiedziałam matce, że żyje od kilku miesięcy w trójkącie z parą, powiedziała, że jesteśmy pierdolnięci, ale przyjęła to na klatę. Potem miałam dziewczynę, o której jej opowiadałam. Nie miała z tym żadnego problemu. Troszkę się tylko dziwiła.

Jedną moją ukochaną osobę matka wyjebała z domu i zakazała używać jej nazwiska. Druga moja ukochana osoba, do tej pory nie powiedziała o sobie swojej starszej siostrze, która go kocha ponad wszystko. Reszta o nim wie. Przyjaciele, nawet siostrzenica. Siostrze nie chce powiedzieć. Boi się, że sprawi jej ból. Znam ją i ona na milion procent wie, że jest gejem. Tylko woli nie poruszać z nim tematu.

Życie po coming oucie

W życiu osób LGBTQ, które dokonały coming outu, mogą być drastyczne (tak jak wspomniane wyżej wyrzucenie z domu i ostracyzm ze strony rodziny), lub nieznaczne i wszystko pomiędzy tymi reakcjami. Może się jednak okazać, że nawet te negatywne doświadczenia będą prowadziły do pozytywnych zmian, co słusznie zauważają zarówno Anika, jak i Maciej.

Anika:

Co się zmieniło w  moim życiu? Niewiele. Czasami może być to doświadczenie, które pokazuje nam, kim są osoby wokół nas. Jeśli ktoś zareaguje homofobicznie na taką informację, to należy się zastanowić, czy to nie wspaniale, że dowiedzieliśmy się, jaka to osoba. Mamy teraz szansę opuścić tę relację i skupić się na tych, które będą dla nas budujące, lub zmienić coś w bliskiej osobie, sprawić, że będzie bardziej akceptująca.

Potwierdza to doświadczenie Macieja:

Po coming oucie – czyli po kilku zaufanych osobach, zauważyłem, że w moim życiu zmieniło się kilka spraw. Jeden mój przyjaciel okazał się homofobem. Drugi dokonał outingu mojego, bez mojej wiedzy i zgody. Część osób lubi mnie nadal, choć część osób unika mnie czy hejtuje. Znalazłem też przez internet grupę wsparcia, grupę ludzi, którzy jak ja idą przez życie po swojemu. Od czasu kiedy był ten nieśmiały pierwszy raz z chłopakiem (pierwszy pocałunek, aż po noc w łóżku) i od czasu gdy nabyłem przekonania, że lubię siebie, zacząłem umawiać się z chłopakami częściej. Rozmawiam też chętniej o tematach związanych z seksualnością, tożsamością, upodobaniach ludzi, modzie i używaniu makijażu. Nie unikam tego kim jestem, ani specjalnie tego nie podkreślam. Po prostu zacząłem żyć pełnią swojego życia, będąc gejem.

Według Milesa poczucie bycia sobą zdecydowanie jest warte znoszenia niezrozumienia i misgenderingu: 

W końcu czuję, że jestem w pełni sobą. Co prawda nie mam jakiegoś super passingu (czasem mi to doskwiera, ale nie jest to dla mnie najważniejsze) i często jestem misgenderowany, ale najważniejsze, że ja wiem, kim jestem i bliskie mi osoby też to wiedzą i szanują. Część rodziny od strony taty nie do końca rozumie i chce rozumieć moją tożsamość, ale to nie jest chyba coś, co się zmieni, a przynajmniej w najbliższym czasie, mimo że na wszystkich spotkaniach z tą częścią rodziny moja dziewczyna (za co jej bardzo dziękuję) poprawia osoby w tym, jak o mnie mówią. Może kiedyś spróbuję jeszcze z tym powalczyć, ale na razie nie mam na to siły.

Przekaz osób LGBTQ do świata

Co osoby queerowe chciałyby przekazać innym osobom LGBTQ, które może jeszcze nie „wyszły z szafy”? Wszystkie osoby, które udzieliły wypowiedzi do naszego artykułu, życzą innym jednego: odwagi.

Kiedy przekroczysz pewien kamień milowy, będziesz wiedzieć, że to Twoje osiągnięcie. Jeśli pozwolisz ludziom zrobić coś za Ciebie, myślę, że nie docenisz tego. Wykaż się odwagą powiedzenia swoim bliskim, że lubisz ludzi (że czujesz pociąg romantyczny, seksualny do mężczyzn, kobiet…). To zaowocuje na przyszłość szczerością wobec siebie, a później innych. Jeśli zrobiłeś/aś/oś błąd, w porządku, idź dalej. Tak się zdarza, to normalne. (Masha)

[Chciałabym powiedzieć] że warto. I życzyłabym im więcej odwagi niż ja sama mam, bo wiem, że to byłaby przeogromna ulga. (Ewa)

Miles przekonuje, że zalety z coming outu są warte wynikających z niego trudów:

Jeśli jesteś w takim miejscu, że wiesz, że to dla ciebie bezpieczne – zrób to. Życie out nie zawsze jest łatwe, ale jest też piękne, o czym ciężko się przekonać, siedząc w szafie.

… a Anika empatyzuje i kończy nasz artykuł odezwem do wszystkich osób queerowych:

Serce mnie boli, kiedy słyszę, że ktoś zmaga się z odrzuceniem, ale też, że ktoś boi się być sobą. Totalnie tego nie rozumiem i życzę tego niezrozumienia wszystkim osobom, niezależnie od jakichkolwiek etykiet. Bądźmy dumnx, bądźmy silnix i bądźmy odważnx!

Zespół Poradnii Seksuologicznej „Na Rozdrożu” z całego serca dziękuje osobom, które podzieliły się swoimi historiami i również zachęca do odwagi, życząc wszystkim osobom LGBT+ akceptacji i dumy z bycia sobą!