Mity NoFapu — co nauka sądzi o uzależnieniu od pornografii i masturbacji?

nofap naukowo

Jak już pisaliśmy na naszym blogu, masturbacja jest zdrowym, powszechnym zachowaniem. Jednocześnie jest tematem nadal objętym tabu i wieloma mitami. Dużym elementem dyskusji na temat zachowań autoerotycznych jest ruch NoFap — ruch społeczny, w którym mężczyźni powstrzymują się od masturbacji i oglądania pornografii. Chociaż cieszy się dużą popularnością, jest również źródłem wielu kontrowersji i spotyka się z falą krytyki. Jego zwolennicy wielokrotnie powołują się na rzekomo naukowe źródła, dlatego w tym artykule po kolei omówimy każdy z mitów ruchu NoFap i przypatrzymy się temu, czy nadzwyczajne tezy „fapstronautów” mają faktyczne uzasadnienie w nauce.

„Pornografia to narkotyk”

Polskie badanie na zwolennikach ruchu NoFap pokazało, że dla większości z nich ważniejsze od zaniechania masturbacji jest rzucenie nawyku oglądania pornografii. Jest to fakt często używany jako kontrargument na stwierdzenia dotyczące tego, że masturbacja jest naturalnym zachowaniem, a prawdziwym problemem jest pornografia i to na „uzależnieniu” od niej powinien skupić się każdy „nofapper”. W większości wypowiedzi zwolenników NoFapu pornografia jest przedstawiana jako zjawisko niemal jednoznacznie negatywne — jest to jedno z wielu przekonań NoFapu zainspirowane w jakimś stopniu myśleniem religijnym, czy też etyką purytańską, o czym powiemy więcej w dalszej części artykułu. 

Niemniej „nofapperzy” argumentują, że negatywność pornografii polega przede wszystkim na tym, że jako dostępny bez ograniczeń za darmo „nienaturalny, wyjątkowo intensywny bodziec” (supernormal stimuli) prowadzi do długotrwałych zmian w strukturach mózgu – dokładnie tak, jak ma to miejsce w przypadku uzależnień od substancji takich jak alkohol czy twarde narkotyki. Czy faktycznie możemy zaobserwować takie zjawisko?

„Pornografia zmienia mózg”

Postacią najczęściej przytaczaną w tych kręgach jest Gary Wilson — autor słynnej książki i strony Your Brain On Porn („Twój Mózg na Porno”), oraz obejrzanego ponad 16 milionów razy TedTalk pod tytułem „The great porn experiment” („Wielki eksperyment porno”). Przytaczał on często zjawisko seksualne znane jako efekt Coolidge’a, polegające na wzroście libido samców w momencie pojawienia się nowej partnerki seksualnej. Twierdził, że pornografia internetowa wykorzystuje to zjawisko do uzależnienia od siebie młodych mężczyzn, a w efekcie do przyzwyczajenia ich mózgów do reagowania seksualnie wyłącznie na obfitujące w treści i ilości materiały dla dorosłych. 

Gary Wilson był z zawodu nauczycielem biologii, nie zaś naukowcem czy też seksuologiem. Przytaczane przez jego stronę internetową badania pełne są błędów merytorycznych, małych prób badawczych i — tak jak w przypadku przywołania efektu Coolidge’a — porównywania ludzkiej seksualności z seksualnością zwierząt, która funkcjonuje na innych zasadach (chociażby należy wziąć pod uwagę to, że istotnym elementem ludzkiej seksualności jest skomplikowana psychika, która u zwierząt działa znacznie prościej). Efekt Coolidge’a został bowiem zauważony u świnek morskich, chomików, kóz i szczurów. I chociaż prawdą jest, że bliżej nam do naszych „braci mniejszych”, niż antropocentryczna pycha chciałaby przyznać, nie sposób porównać do niej ludzkiej seksualności — jak zauważają przeciwnicy tez Wilsona — ludzie ulegają habituacji (przyzwyczajeniu) do określonych zachowań czy osób partnerskich. Gdyby teza Wilson była zasadna, to nie fakt pojawienia się pornografii internetowej doprowadziłby do „uzależnienia” mężczyzn — zrobiłyby to już wcześniejsze formy pornografii (istniejące od czasów prehistorycznych), czy też po prostu mnogość potencjalnych partnerek seksualnych występujących w „prawdziwym życiu”.

Jeśli już o habituacji mowa — co w takim razie z argumentem, że pornografia faktycznie zmienia chemię naszego mózgu? Nauka nie prezentuje w tym temacie przekonujących dowodów. Założenie, że istnieje pewien „stan bazowy” naszego mózgu, albo że wszystkie ludzkie mózgi reagują tak samo na bodźce, jest z zasady błędne. Chemia naszego mózgu ulega zmianie setki razy w ciągu dnia, w zależności od rozlicznych czynników. Dopamina, od której mielibyśmy się „uzależniać” pod wpływem porno, jest koniecznym do funkcjonowania neuroprzekaźnikiem, bez którego trudno byłoby nam na co dzień funkcjonować (o czym dotkliwie wiedzą osoby z ADHD, które cierpią głównie z powodu dysregulacji owego przekaźnika). Zwykły seks również prowadzi do produkcji dopaminy, a w przypadku osób, u których używanie porno stało się z jakiegoś powodu problematyczne, łatwo możemy to wytłumaczyć mechanizmem uwarunkowywania i uczenia się. Z wielu powodów dla kogoś pornografia może być ciekawsza, bardziej stymulująca czy łatwiejsza od seksu z drugą osobą. Może być też używana jako forma ucieczki od emocji i wtedy — często w połączeniu z oceniającymi przekonaniami na temat tego zachowania — staje się kompulsją seksualną, która jest uznaną jednostką chorobową.

Substancje takie jak alkohol czy twarde narkotyki po odpowiednim okresie regularnego użytkowania zmieniają chemię mózgu w taki sposób, że wytwarzanie dopaminy nie jest już tak efektywne bez używania owych substancji. Żadne badania nie wykazały w sposób przekonujący takiej zależności u osób deklarujących uzależnienie od pornografii. Dlatego w przypadku problematycznego korzystania z pornografii możemy mówić o kompulsji, ale nie o uzależnieniu — po prostu nie sposób porównać biologicznych zmian, zachodzących pod wpływem pornografii do, na przykład, zmian w mózgu alkoholika.

„NoFap i odstawienie pornografii powoduje zespół odstawienny”

Często używanym argumentem mającym potwierdzać uzależniający aspekt pornografii jest stwierdzenie, że zaprzestanie jej oglądania, czy też ogólne powstrzymanie się od masturbacji prowadzi do zespołu odstawiennego. Uważny czytelnik będzie w stanie wywnioskować, że skoro nie mamy do czynienia ze zmianami w chemii mózgu to trudno o takim zespole faktycznie mówić. 

Jak wiele z „dowodów” na skuteczność NoFapu czy też szkodliwość masturbacji, i ten opiera się na dowodach anegdotycznych, a konkretnie na subiektywnych opisach doświadczeń, głównie użytkowników subreddita (forum internetowego) r/nofap, które skrzętnie kolekcjonuje strona Wilsona. Objawy podobne do grypy, bóle głowe, flatline (zanik libido i erekcji), drażliwość — wiele z tych symptomów może brzmieć przekonująco, jeśli nie weźmiemy pod uwagę kilku zmiennych. Po pierwsze, drażliwość czy zanik libido mogą być efektem tłumienia zdrowych potrzeb seksualnych, takich jak potrzeba masturbacji, czy też poczucia wstydu wyzwolonego negatywną oceną moralną na temat danego zachowania. Po drugie, jeśli pornografia czy masturbacja była faktycznie używana przez owe osoby jako forma kompulsywnego radzenia sobie z trudnymi emocjami, to tego typu objawy mogą być formą somatyzacji (pojawianiem się objawów fizycznych z powodu odczuwania trudnych emocji). Po trzecie nie należy zapominać o sile autosugestii. Na pewno część z nas kiedyś doświadczyła efektów ubocznych po przeczytaniu ulotki leku, czy też była przekonana, że ma określoną śmiertelną chorobę po wyguglowaniu dwóch symptomów, które akurat do niej pasują. Z tego samego powodu skuteczność leków sprawdza się, podając części osób testujących lek placebo.

Pamiętajmy — dowody anegdotyczne nie są dowodami naukowymi, a korelacja (współwystępowanie dwóch zjawisk) nie oznacza kauzacji (związku przyczynowo-skutkowego). Dla przykładu: to, że tornada występują częściej w okresie, w którym ludzie oglądają telenowele, nie musi oznaczać, że przyczyną pojawiania się tornad są telenowele.

„Masturbacja jest niezdrowa”

Dla wielu osób zaskakującą informacją może być to, że faktycznie naukowo zbadanym czynnikiem, który przesądza o tym, czy ktoś definiuje się jako osoba uzależniona od porno lub masturbacji, jest… religijność. Czołowi eksperci dokonali analizy zbiorczej wielu badań dotyczących używania pornografii i doszli właśnie do takiego wniosku. Z kolei neurolożka i badaczka fizjolologii psychoseksualnej, dr Nicole Prause zauważyła, że osoby zazwyczaj mówiące w swoim kontekście o uzależnieniu od pornografii, cierpią z powodu konfliktu wewnętrznych wartości, który sprawia, że myślą, że są uzależnione. 

Widać więc, że mity dotyczące NoFapu powiązane są z zainspirowanym religijnym podejściem przekonaniem, że masturbacja sama w sobie czy też jakaś jej ilość jest niezdrowa, podczas gdy specjaliści są zgodni, że takiej ilości nie sposób wyznaczyć, jeżeli to zachowanie nie wpływa negatywnie na nasz dobrostan. Oczywiście podobnie jak w przypadku dostrzegania „efektów odstawiennych” w korelacyjnych sytuacjach tutaj osoba o określonych przekonaniach na temat masturbacji może dostrzec ten negatywny wpływ, pomimo jego braku. David Ley w swojej książce “Ethical porn for Dicks” podaje przykład żony, która zostawiła męża z powodu jego „uzależnienia od porno”, podczas gdy korzystanie męża z pornografii było wtórnym efektem problemów w ich życiu seksualnym i obustronnego braku komunikacji na ten temat. Nie możemy więc stwierdzić, że to pornografia rozbiła ich małżeństwo — nawet jeśli mężczyzna korzystał z niej w sposób kompulsyjny, było to tylko objawem ich problemów małżeńskich.

„90-dniowy reboot

Słynnym wyzwaniem społeczności r/nofap jest tak zwany „90 day challenge” polegający na wstrzymaniu się od masturbacji na 90 lub 30 dni (w krótszej, 30-dniowej wersji powracający raz do roku w listopadzie jako No Nut November). Środowisko NoFapu często powołuje się na rzekomo naukową teorię twierdzącą, że średnio statystycznie potrzeba 90 dni na „przywrócenie mózgu do stanu naturalnego”. Jak wcześniej wspominaliśmy — nie sposób mówić o jakimś „stanie naturalnym”, gdyż mózg ciągle ulega zmianom. Nie sposób również tworzyć tego typu wyznaczników, jeśli mamy odwoływać się do czasu, który potrzebuje mózg osoby uzależnionej na zbalansowanie się po rzuceniu nałogu — ten czas zależeć będzie od rozlicznych czynników takich jak wiek, rodzaj substancji czy poziom uzależnienia. I tak, jak Czytelnik może się domyślać, reguła ta i tak nie odnosiłaby się do kompulsywnych zachowań seksualnych czy korzystania z pornografii, które nie działa na takiej samej zasadzie, jak uzależnienia fizyczne.

NoFap zdaje się inspirować popularną zasadą samorozwojową „21/90”, twierdzącą, że na wytworzenie nowego nawyku potrzebne jest 21 dni, a na stworzenie nowego stylu życia 90. Teoria ta jest mitem wywodzącym się z obserwacji chirurga plastycznego Maxwella Maltza, który zauważył, że pacjenci zazwyczaj potrzebują około 21 dni na przystosowanie się do nowego wyglądu. Badania wykazały jednak, że nie ma podstaw dla takiej tezy, z kolei badania Phillipy Lally potwierdzają nasze wcześniejsze stwierdzenia — czas przystosowania się do nowego nawyku wynosił od 18 do nawet 254 dni i był uzależniony od subiektywnych czynników.

„NoFap leczy zaburzenia erekcji” 

Wielu mężczyzn podejmujących wyzwania ruchu NoFap czy zaprzestających oglądania pornografii motywuje swoje decyzje problemami z erekcją. Ponownie mamy tutaj do czynienia z myleniem potencjalnej korelacji z przyczyną. Dwa badania z 2015 roku wykazują nieistotny poziom korelacji i brak dowodów na przyczynowość pomiędzy zaburzeniami erekcji a pornografią. 

Przywoływany już David Ley słusznie zwraca uwagę na fakt, że w trakcie oglądania porno (zazwyczaj) jesteśmy sami, wolni od niepokojów związanych ze stosunkiem, takich jak (najczęściej w przypadku heteroseksualnych mężczyzn) martwienie się, czy jest się wystarczająco dobrym, lęk przed zbyt szybkim dojściem lub też niemożnością dojścia, zaniepokojenie tym, czy nasza partnerka doświadcza przyjemności i tak dalej. Wielu mężczyzn uważa również, że istotą seksu jest stosunek penilno-waginalny, przez co „jakościowa” erekcja urasta w ich oczach do roli Świętego Graala. Wszelkie takie myśli mogą wpłynąć negatywnie na jakość erekcji. Jak stwierdza Ley, „śmieszny paradoks erekcji jest taki, że musisz się zrelaksować, aby ją osiągnąć”. 

W tym samym rozdziale książki amerykańskiego seksuologa zostaje przywołana historia mężczyzny, który był jednym z czołowych głosów w ruchu NoFap. Z czasem jednak osunął się w cień i przestał wypowiadać publicznie przeciwko pornografii. Zapytany przez badacza, jaki jest tego powód, wyjawił, że pomimo nieoglądania pornografii przez dwa lata nadal zmagał się z zaburzeniami erekcji. W związku z tym doszedł on do wniosku, że przyczyną jego problemów jest lęk i konflikty moralne związane z seksem, a nie pornografia. 

„NoFap zwiększa popęd”

Wiele z motywacji „fapstronautów” można sprowadzić do celu „stania się bardziej męskim”. Jest to męskość rozumiana w dosyć stereotypowy sposób, czego elementem jest wysoki popęd. Zastosowanie celibatu w celu osiągnięcia większego popędu wydaje się być rozwiązaniem, jak to się mówi, „na chłopski rozum” — przecież wstrzymywanie się od orgazmu będzie sprawiać, że bardziej będziemy tego orgazmu chcieli, prawda?

Nieprawda. Im częściej się masturbujemy, tym wyższy jest poziom hormonów seksualnych w naszym ciele, włączając w to testosteron, który podwyższa poziom popędu. Z kolei długie wstrzymywanie się od masturbacji daje znak naszemu mózgowi, że jest to czynność, o której nie może być mowy, poziom testosteronu spada (faktem jest wzrost poziomu testosteronu do 140% wyjściowej ilość w tydzień po ostatniej ejakulacji, ale nie zauważono dalszego wzrostu testosteronu w dalszych dniach), więc możemy w praktyce doświadczać zmniejszenia libido. Środowisko NoFap nazywa ten stan określeniem flatline i uważa za przejaw „zdrowienia” mózgu, podczas gdy zapewne jest to po prostu wywołany zmianą w dotychczasowych zachowaniach seksualnych spadek popędu

Należy również zauważyć zależność działającą niejako w drugą stronę — niektóre badania pokazują, że „rozregulowana seksualność” zostaje poddana w badaniach takim samym klasyfikacjom i sposobom mierzenia jak różnorodność w poziomach popędu. Innymi słowy: „problematyczna seksualność”, czy to, co jest określane „uzależnieniem od porno/seksu” może być po prostu efektem wysokiego poziomu libido i problemów wynikających z potrzeby zarządzania dużą ilością seksualnych myśli, uczuć i potrzeb. To smutny paradoks, że zapewne wielu „nofapperów” jest po prostu osobami z wysokim libido, starającymi się zwiększyć swoje libido… poprzez powstrzymywanie się od czynności, która owo libido faktycznie zwiększa.

„NoFap czyni cię bardziej męskim”

Porady dotyczące NoFapu, czy też konserwacji nasienia, są elementem większej bańki internetowej skupiającej się na poradach samorozowojowych dla mężczyzn. Większość z tych porad ma za cel zbliżyć ich odbiorców do wzorca stereotypowej męskości: kogoś, kto osiąga sukcesy materialne i łóżkowe. 

Pisaliśmy już o niepopartym dowodami naukowymi stwierdzeniu, że NoFap zwiększa poziom testosteronu. Za wysokim testosteronem mają iść inne benefity: gęstszy zarost, bardziej wyraźna muskulatura czy niższy głos. Wiele osób zauważa tego typu zmiany, jednak — ponownie — łatwo wyjaśnić je okolicznościami towarzyszącymi podejmowanemu wyzwaniu NoFap. Przykładowo:

  • zagęszczenie zarostu można wytłumaczyć faktem, że większość mężczyzn wierzących w NoFap jest osobami w młodym wieku, a wielu mężczyznom zarost gęstnieje nawet dopiero pod koniec trzeciej dekady życia,
  • większość mężczyzn decydujących się na unikanie masturbacji robi to w ramach bardziej kompleksowej zmiany swojego stylu życia (wiele postów na r/nofap zachęca do takiego właśnie podejścia do wyzwania), czego elementem jest trening siłowy — to on zdaje się być przyczyną zwiększonej muskulatury,
  • prawdą jest, że wyższy testosteron wiąże się z niższym głosem. Zapominając jednak na chwilę o tym, że NoFap do zwiększenia testosteronu nie prowadzi, warto przyjrzeć się temu, z czego to wynika. Jedno z badań na ten temat stwierdza, że istnieją potencjalne dwa wytłumaczenia na ten temat: jedno z nich jest takie, że testosteron faktycznie zmienia właściwości strun głosowych, drugie z kolei zakłada, że osoby z wysokim testosteronem przejawiają większą potrzebę dominacji społecznej, a modulacja głosu jest narzędziem pozwalającym tę dominację osiągnąć. Na podobnej zasadzie może działać obniżenie głosu u osób praktykujących NoFap. Zwiększenie pewności siebie i poczucia własnej męskości sprawia, że mówią z większą pewnością siebie (ich głos jest bardziej zrelaksowany, więc też niższy) albo nieświadomie obniżają głos, aby bardziej pasował do ich nowej wizji samych siebie.

„NoFap poprawia umiejętności społeczne”

Skoro już mowa o pewności siebie — jest to zagadnienie kluczowe dla zrozumienia wielu wątków dotyczących NoFapu. Jego zwolennicy w znamienitej większości są motywowani chęcią poprawy umiejętności interpersonalnych i podwyższenia swojej pozycji w hierarchii społecznej. Czy to poprzez stanie się bardziej dominującym poprzez podniesienie poziomu testosteronu, czy też przez stanie się bardziej atrakcyjnymi dla kobiet, które — jak twierdzą niektórzy — są w stanie wyczuć, jak dawno ostatnio ktoś się masturbował. Pominiemy milczeniem tę tezę, niemalże zdającą się sugerować podobieństwo kobiet do psów, które potrafią wykrywać węchem raka (i, w takim razie, podobieństwo masturbacji do raka), ale nie sposób pominąć tysięcy deklaracji dotyczących faktycznej poprawy w tych sferach życia.

Źródła pozytywnych zmian w ramach umiejętności społecznych upatrywalibyśmy przede wszystkim właśnie w zwiększonej pewności siebie wynikającej z osiągania postawionych sobie celów i trzymania się swoich postanowień. Może być też efektem faktycznych pozytywnych zmian wynikających z NoFapu, bo takie mogą się pojawić. Na zakończenie, dla kontrastu do reszty artykułu, chcielibyśmy powiedzieć o tym, w jaki sposób powstrzymywanie się od kompulsywnej masturbacji czy oglądania pornografii może pozytywnie wpłynąć na nasze życie.

Jakie są faktyczne zalety NoFapu?

  • Osoby spędzające dziennie wiele godzin na oglądaniu pornografii mogą w trakcie wyzwania NoFap zyskać dużo wolnego czasu, który mogą poświęcić na rozwijanie się, relacje czy pasje.
  • Osoby zmagające się z niską samokontrolą i przez to angażujące się w ryzykowne zachowania seksualne, czy też na przykład wydające za dużo pieniędzy na usługi seksualne mogą zyskać motywację, aby przejść przez trening kontroli swoich impulsów i nauczyć się panować nad nimi tak, aby nie były destrukcyjne dla nich i osób ich otaczających.
  • Osoby doświadczające problemów w parze i zmagających się z problemami z bliskością poprzez poświęcenie swojej seksualności w stu procentach swojej partnerce mogą zauważyć poprawę jakości związku i większą więź z ukochaną. Należy jednak pamiętać, że w takiej sytuacji wstrzymywanie się od masturbacji może tylko chwilowo zaleczyć głębszy problem, który może wymagać dokładniejszej uwagi na przykład w terapii par

NoFap jest popularnym i zachwalanym zjawiskiem, nieznajdującym jednak wielu potwierdzeń swoich tez w rzeczywistości naukowej. Cierpienie wynikające z problemów seksualnych i kompulsywnych zachowań seksualnych nie jest jednak fikcją czy pseudonauką, ale rzeczywistością dla wielu osób. Warto jednak w takiej sytuacji konsultować się ze specjalistami, a nie szukać łatwego rozwiązania w internetowych trendach. Szczególnie jeśli owe rozwiązania wcale nie są łatwiejsze, niż te zalecane przez naukowców — powstrzymywanie się od naturalnego odruchu fizjologicznego, chociaż jest przepisem jednoskładnikowym („po prostu tego nie rób!”), wcale nie wydaje nam się łatwiejsze i bardziej sycące, niż danie złożone z wielu składników, takich jak samoakceptacja, praca z przekonaniami na temat seksu, czy praca z traumą. Te wszystkie rzeczy są osiągalne, podczas gdy stłumiony popęd seksualny zawsze w jakiś sposób będzie nas „dręczył”. Nazywanie tego „dręczenia” uzależnieniem ma tyle samo sensu, co nazywanie uzależnieniem oddychania, czy po prostu — bycia człowiekiem.

Bartłomiej Sierpiński

Źródła niepodlinkowane w tekście:

  • David J. Ley, Ethical Porn for Dicks
  • Blevins et al, 2016, How Concepts of Porn Addiction and Sex Addiction Are Failing Clients
  • Winters i in., 2010, Dysregulated Sexuality and High Sexual Desire

Create a website or blog at WordPress.com

Discover more from Poradnia Seksuologiczna Online | Na Rozdrożu

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading